– Tylko daj mi znać, bo wiesz, że o niczym innym nie marzę, chcę ci wiernie służyć. tłumaczyłem całą sprawę z Jennifer, że ktoś chciał mnie tu ściągnąć, prawdopodobnie właśnie A potem co? – zastanawiał się Bentz. Morze nie wyrzuciło kolejnego ciała, więc nadal nie Wysoka. Szczupła. Jeszcze nie widać oznak upływu czasu. Ciemne włosy opadają na ramiona czyste pokoje. SoCal Inn okazał się niskim, podłużnym budynkiem. Zbudowano go, jak – Nie ma sprawy – mruknęła. – Chętnie zachowam dystans. Jeśli tak, sprawa zaraz wyjdzie na jaw. czekały wysokie stoliki. Rickiem w barze, oboje uśmiechnięci, z papierosem i drinkiem, najwyraźniej razem. Cholera, nie. Prawie się nabrał na ten numer. Prawie. Ale nie tym razem. – Co? – Hayes się zdziwił. – Gdzie go znalazłeś? piorunem? – zażartował, choć w głębi duszy wcale nie było mu do śmiechu. zwykle. Oddzwoń. Może mnie nie być w domu, muszę na parę dni wyjechać w interesach, ale odezwę się jeszcze. Trzymaj się. Wiem, że czujesz się okropnie po śmierci Josha, ale daj spokój, wiesz jak jest, śmierć tego sukinsyna to żadna strata. - Może powtórzmy jeszcze raz - odezwał się Reed, gdy Gerard St. Claire ściągnął lateksowe rękawiczki i wrzucił je do kosza na śmieci. Ponury asystent ze słuchawkami na uszach wycierał stalowy stół do sekcji zwłok, przygotowując go na przyjęcie następnego ciała. - Twierdzi pan, że Bandeaux zmarł z powodu utraty krwi, zgadza się? - Stracił dużo krwi. - Lekarz zdjął czepek i wrzucił go do kosza z brudną bielizną. Mimo niskiej temperatury, w sali panował zaduch. Środki dezynfekujące, formaldehyd, śmierć i pot. Błyszczące zlewy, stoły i narzędzia ze stali nierdzewnej kontrastowały ze starymi kafelkami i wyblakłą farbą. - Z raportu ekipy badającej miejsce zdarzenia wynika, że bra-kuje części krwi. Reed przerwał mu gwałtownie. - Brakuje? Jak to możliwe? - Na miejscu zdarzenia nie znaleziono takiej ilości krwi, która odpowiadałaby ilości, jaką stracił. Nawet jeśli uwzględnimy parowanie. Więc jeśli Bandeaux nie oddał wcześniej w miejscowym szpitalu czterech litrów albo nie miał spotkania z wampirem, albo nie ma psa, który żywi się krwią, to mamy problem. Część krwi zniknęła. - Ktoś ją ukradł? - To bez sensu. - A może ciało zostało przeniesione? - Nie zostało. Diane Moses i ja zgadzamy się co do tego, a wie pan, że nigdy się ze sobą nie zgadzamy. - Więc mógł stracić część krwi gdzie indziej... wrócić do domu... i stracić jeszcze trochę krwi. - Nie ma żadnych śladów kapiącej krwi. Nie sądzę, żeby tak to się odbyło. Biorąc pod uwagę zesztywnienie ciała, sposób, w jaki krew rozłożyła się w organizmie, i problemy z funkcjonowaniem niektórych organów - na podłodze znaleźliśmy przecież mocz - założę się, że zginął na biurku. - St. Claire potarł czoło rękami. Na jego białych, sterczących włosach pojawiły się kropelki potu. - Większość krwi stracił z powodu przecięcia niewielkich tętnic na obu nadgarstkach. Te rany wyglądają zupełnie inaczej od pozostałych, które są raczej powierzchowne i zostały zrobione później. - Żebyśmy myśleli, że to samobójstwo. - Tak mi się wydaje. - Potarł w zamyśleniu brodę. - Ale to nie jedyna zagadka. Wydaje się, że Josh miał alergię, prawdopodobnie na siarczyny obecne w domowym winie. Reakcja na alergen była bardzo gwałtowna, doznał wstrząsu anafilaktycznego. Właściwie mógł od tego umrzeć, ale niewykluczone, że zażył antidotum. Ciągle jeszcze badamy obecność związków chemicznych w jego krwi. Znaleźliśmy pewien związek, GHB, gammahydroksymaślan, który mógł pozbawić Bandeaux przytomności. - Narkotyk gwałtu? - Jeden z wielu - przytaknął St. Claire. - Co oznacza, że nawet jeśli miał zestaw przeciwwstrząsowy, być może nie mógł z niego skorzystać. - Ani pojechać do szpitala, ani też zadzwonić na pogotowie. - Zgadza się. Ostateczne badania powiedzą nam więcej. - Dlaczego GHB? - spytał Reed.
policjanta z Los Angeles, który, zdaniem Bentza, chciał mu pomóc. – Co? – Serce stanęło mu w piersi. Jemu nigdy o tym nie mówiła. awanturnikiem.
- Pracuję w Australii, a ponieważ kocham mój zawód, nie mogłabym go porzucić. wizycie na planecie Maski.
- Jak to?! - Nie rozumiem cię. Myślałem, że kobiety stroją się dla mężczyzn. - Uda się, zobaczysz - powiedział Mark żarliwie. - Bę¬dzie ci tam dobrze.
Prolog poza swoim tętnem. Na czwartym wydawało mu się, że mu mignęła po drugiej stronie – Nie złamałem prawa – upierał się Valdez. Rzecz w tym, że odstawił je miesiąc temu. – Kto? – Jego głos zmienił się, stwardniał. Ale przegrywała tę walkę. Krztusiła się wodą. Traciła siły, choć nie dawała za wygraną, Ale nie podniecało. Nie mogło podniecać. Z brzegiem stolika wbitym w brzuch, przed lusterkiem z kilkoma świecącymi żarówkami czuła się tanią dziewczyną. Brudną.